Po raz kolejny Ewangelista Łukasz uprościł nam zrozumienie przypowieści, której bohaterami są faryzeusz i celnik. Znów w pierwszym zdaniu wprowadzającym w przypowieść nakreśla jej sens: nie powinno się sobie samemu ufać i tym bardziej gardzić drugim człowiekiem. Może w tym kryje się apel, abyśmy mieli uszy szeroko otwarte, gdy kapłan/diakon podczas liturgii zaczyna czytać Ewangelię? To prawda – zdarza się nam po prostu przespać czy przegapić pierwsze zdanie Ewangelii, a tym samym zagubić sens całego fragmentu?
Przypowieść wprost tyczy się życia duchowego objawiającego się w treści modlitwy. „Dwóch ludzi przyszło do świątyni, aby się modlić”. Jezus przedstawia nam dwie postaci, które podejmują się dobrego uczynku – modlitwy. Coś jednak jest nie tak w modlitwie pierwszego – co prawda w jego ustach pojawia się słowo „dziękuję”, ale nie jest ono właściwie rozumiane. „Boże, dziękuję za to, że nie jestem jak inni ludzie, zdziercy, oszuści, cudzołożnicy, albo i ten celnik”. Jak straszna jest treść tego podziękowania!!! Spróbujmy wyobrazić sobie jak w tym duchu brzmiałoby nasze podziękowanie: „Boże, dziękuję ci za to, że nie jestem jak ci, którzy w niedzielę nie przychodzą do kościoła”; „Boże, dziękuję ci za to, ze nie jestem jak ci, co nic nie wrzucają na tacę”; „Boże, dziękuję ci za to, ze nie jestem jak ci, którzy tylko dwa razy w roku spowiadają się”; „Boże, dziękuję ci za to, że nie jestem jak ci, co się rozwiedli” itd. Jest oczywistym, że Bogu podoba się modlitwa dziękczynienia. Postawę taką pochwalił Jezus we wcześniejszym fragmencie Ewangelii (o uzdrowieniu Samarytanina). Jednak dziękczynienie nie powinno być przewrotne i skażone pychą. Faryzeusz porównuje się z „innymi”. Nie dziękuje Bogu za to, co od Niego otrzymuje (tak jak wychwalał Boga uzdrowiony z trądu Samarytanin), ale wpatrzony jest w swoją doskonałość, jak w czubek własnego nosa. Jest zadufany w sobie, że owa doskonałość jest jego zasługą. On ją sobie sam „wypracował”, a w porównaniu z innymi, „gorszymi”, wypada jak mistrz duchowości. Nie zamierza zauważać w sobie nic, co byłoby niedoskonałe. Po prostu wzór świętego. W takim podziękowaniu zapomina się, że tylko Bóg zna serce człowieka i Jemu tylko przynależy prawo osądzania „zdzierców, oszustów, cudzołożników i celników”.
Przypowieść opowiedziana przez Jezusa dotyka strasznego grzechu, a jest nim pogarda. Faryzeusz gardząc innymi – sam siebie wywyższał. Celnik – w pokorze oceniając swe życie – gardził sobą, a wywyższenie siebie pozostawił Bogu. Pogarda jest tak zakamuflowanym grzechem, że może dostać się nie tylko do wnętrza świątyni, ale również do serca modlitwy. Warto czasem zapytać się siebie, po co idę do świątyni i co kryje moje serce, gdy tam będąc moje usta śpiewają „chwała i dziękczynienie”.
Dodaj komentarz