„Bracia! Miejcie jednak miłość prawdziwą. A jaka to jest prawdziwa miłość? Taka, która miłuje każdego człowieka jak siebie samego. Prawdziwa jest miłość, gdy dosięga nie tylko przyjaciół, ale nawet nieprzyjaciół”.
(Caesarius Arelatensis, Sermo 29)
Powyższe wskazanie tak bliskiego naszej Cerkwi św. Cezarego z Arles dotyczące miłości nieprzyjaciół, stanowiło w czasach kierowania przez niego diecezją Arles (503-542) niezwykłe wyzwanie. Ludność tych terenów cierpiała nieustannie nędzę i żyła w poczuciu ciągłego zagrożenia związanego z najazdami barbarzyńców. Zatem całe rzesze kalek, osieroconych dzieci i wykorzystanych kobiet były adresatami nauczania św. Cezariusza z Arles o miłości do swoich oprawców. Tak trudna jest Chrystusowa Ewangelia! Najgłębszą motywacją wskazaną przez samego Zbawiciela, jaka ma skłaniać ku miłości nieprzyjaciół jest „stawanie się doskonałym na wzór naszego Ojca niebieskiego”. Historia poucza, że w toku dziejów nigdy nie było łatwo chrześcijanom żyć Chrystusowym nakazem miłowania nieprzyjaciół. Z całą pewnością jest to jeden z kluczowych atrybutów moralności chrześcijańskiej. Chrystus modlił się za swoich oprawców na krzyżu (Łk 23,34), pierwszy męczennik chrześcijaństwa św. Szczepan modlił się za swoich prześladowców doznając ogromnego cierpienia związanego ze śmiercią przez ukamienowanie (Dz 7, 54-60). W historii chrześcijaństwa naznaczonej męczeństwem i cierpieniem wyznawców Jezusa zadawanym im na różne sposoby, można odnaleźć zapewne tysiące przykładów modlitwy za nieprzyjaciół oraz oprawców. Wystarczy choćby wspomnieć dobę ostatnich dwóch największych systemów totalitarnych XX wieku, które programowo dążyły do unicestwienia chrześcijan. Ponadto po czasy obecne chrześcijaństwo jest najbardziej prześladowanym wyznaniem na świecie i zapewne nadal giną nasi bracia i siostry, którzy często na ustach mają słowa modlitwy za swoich prześladowców. W ten sposób składają świadectwo radykalnego kroczenia za Synem Bożym.
Na szczęście wielu z nas nie musi składać świadectwa fizycznego męczeństwa i heroicznej postawy miłości nieprzyjaciół. Częstokroć ewangeliczne wezwanie do miłowania nieprzyjaciół stanowi dla wielu z nas barierę przezwyciężania własnej niedoskonałości w postaci niechęci do innych, uznania siebie samych za „lepszych” czy bardziej „doskonałych” od bliźnich. Najprostsze pochylenie się na odmiennością naszych braci i sióstr często stanowi dla nas kres akceptacji człowieka. Mówi stare porzekadło „Pycha z nieba spycha…”. Z drugiej zaś strony z jakim trudem przychodzi nam „cierpieć”, aby przebaczyć bliźniemu doznane krzywdy i okazać kochające serce w imię Bożej miłości? Św. Jan Apostoł pisze w swoim liście:
„Kto miłuje swego brata,
ten trwa w światłości
i nie może się potknąć.
Kto zaś swojego brata nienawidzi,
żyje w ciemności
i działa w ciemności,
i nie wie, dokąd dąży,
ponieważ ciemności dotknęły ślepotą jego oczy.” (1 J 2,10-11)
Pisze św. Cezariusz z Arles w jednej ze swoich mów: „Można by pomyśleć, że ciemności te są porównywalne do tych, które ogarniają człowieka zamkniętego w więzieniu. Oby były tylko takie!” (Mowa 185, 2).
Rzeczywiście zniewolenie brakiem miłości do bliźniego jest o wiele bardziej doskwierające niż uwięzienie. Chodzi bowiem o nastawienie ducha i przymiot przebaczającego i kochającego serca. Człowiek, który nie potrafi przebaczyć, nie potrafi także kochać. Pojawia się nieuczciwość, obmowa, osąd, złorzeczenia itp… Cała plejada przywar staje się towarzyszem życia człowieka zamkniętego w egocentryzmie i braku przebaczenia bliźniemu.
Z przebaczeniem i miłością jest też tak, że trzeba o nie prosić… wówczas staje się ono udziałem zarówno tego, któremu się przebacza i przebaczającego. Dobrze jest, gdy winowajca zrozumie swój błąd i poprosi o przebaczenie… Jednakże doskonałość chrześcijańska domaga się od nas przebaczenia i modlitwy za osoby nam nieprzyjazne czy wrogie, pomimo braku zrozumienia przez nie same swoich błędów i win. Chodzi bowiem o to, aby – parafrazując św. Cezariusza – „nasza miłość dosięgła nawet nieprzyjaciół”. Dobrze jest, że w Boskiej Liturgii według św. Germana odnajdujemy zawsze to wezwanie „za naszych nieprzyjaciół i tych, którzy nas nienawidzą”. Niech to wezwanie kształtuje nasz sposób przeżywania miłości bliźniego na wzór naszego Zbawiciela, który na krzyżu oddał życie za nas wszystkich jako grzeszników.
Dodaj komentarz